leczenie otylosci dieta

Otyłość – wywiad z dr. Dąbrowską dla Mody na Zdrowie

Poniżej przedstawiamy Państwu wywiad z dr Dąbrowską, który ukazał się w kwietniowym numerze Mody na Zdrowie. Serdecznie zapraszamy do lektury.

Moda na Zdrowie: Rozmawiamy dzisiaj z doktor Ewą Dąbrowską, autorką diety warzywno-owocowej, czyli fenomenalnej kuracji oczyszczająco-normalizującej, która od ponad 30 lat pomogła tysiącom osób nie tylko schudnąć, ale również pozbyć się wielu chorób. Będziemy rozmawiać na temat otyłości, zagrożeń z nią związanych oraz skutecznych metod jej leczenia i przeciwdziałania.

MnZ: Zacznijmy od tego czym jest otyłość?

Ewa Dąbrowska: O otyłości mówimy wtedy, gdy w organizmie występuje nadmiar tkanki tłuszczowej, który stanowi zagrożenie dla zdrowia, ale nawet dla życia pacjenta. Najprościej otyłość charakteryzuje wysoki współczynnik BMI, który oblicza się dzieląc masę ciała (w kg), przez wzrost (w metrach) do kwadratu. Prawidłowy BMI nie powinien przekraczać 25 kg/m2, natomiast w otyłości wynosi on ponad 30 kg/m2.

Od 1980 roku częstość występowania nadwagi i otyłości wzrosła do tego stopnia, że dotyczy niemal jednej trzeciej ludzkości na świecie. Najwyższy odsetek osób otyłych dotyczy krajów rejonu zatoki Perskiej, gdzie otyłość występuje aż u ponad 36% mieszkańców, w Polsce otyli stanowią 24% (co czwarty Polak), natomiast w Japonii otyłość występuje rzadko i dotyczy zaledwie 3,3% osób (co trzydziesty Japończyk).

Otyłość jest zaburzeniem hormonalnym, ponieważ za jej rozwój są odpowiedzialne głównie dwa „tuczące” hormony, a więc insulina, którą produkuje trzustka, oraz kortyzol – hormon stresu, który produkują nadnercza. Współczesny styl życia sprzyja otyłości z powodu przesycania się przetworzoną żywnością (pizza, słodycze, syrop glukozowo-fruktozowy, fast-food), która nas tuczy, jak również narażenie na stres, który również powoduje przybytek masy ciała. Warto wspomnieć, że fruktoza, którą często używa się jako zamiennik cukru, to wyjątkowo niebezpieczna „pułapka”. Jej działanie wiąże się z hamowaniem w mózgu leptyny (hormonu sytości), z czym wiąże się niepohamowana potrzeba jedzenia, przy jednoczesnej aktywacji w mózgu ścieżki nagrody, co może grozić monstrualną otyłością. W ostatnich 20. latach notuje się niespotykany wzrost otyłości u dzieci. Problem przybrał takie rozmiary, że lekarze biją na alarm, nazywając otyłość pandemią XXI wieku.

MnZ: Dlaczego otyłość jest taka groźna?

Ewa Dąbrowska: Otyłość jest wysoce niebezpiecznym stanem, ponieważ często współistnieje z szeregiem innych chorób zagrażających życiu, a więc m.in. z miażdżycą serca, która może prowadzić do zawału serca, jak również z nadciśnieniem, które również wiąże się z zagrażającym życiu udarem mózgu, oraz z cukrzycą typu 2. którą uważa się za „cichego zabójcę”, ponieważ przez wiele lat może przebiegać podstępnie, pozostając niezauważona, a w tym czasie siejąc spustoszenie, niszcząc układ sercowo- naczyniowy, mózg, siatkówki oczu i także przyczyniając się do przedwczesnej śmierci.

Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że otyłość brzuszna, a więc zlokalizowana głównie w obrębie jamy brzusznej jest szczególnie ryzykowna, gdyż rozdęte tłuszczem komórki tłuszczu trzewnego, stają się hormonalnie czynne i produkują setki substancji podobnych do hormonów, zwanych adipokinami. I tu zaczyna się problem, ponieważ takie adipokiny są odpowiedzialne za ryzyko cukrzycy (insulinooporność) i jej powikłań w postaci neuropatii (silne nerwobóle i zaburzenia czucia), nefropatii, która niejednokrotnie zagraża dializoterapią, angiopatii, z która związane są liczne zaburzenia, m.in. ślepota, stopa cukrzycowa, miażdżyca serca, mózgu, nadciśnienie. To nie wszystko, otyłość brzuszna jest również czynnikiem ryzyka zakrzepów, także zwyrodnienia stawów, niepłodności, policystycznych jajników, bezdechu sennego, a nawet nowotworów, między innymi raka jelita grubego, macicy, piersi czy też trzustki.

MnZ: Jeśli otyłość jest tak groźna i dotyka tak wielu ludzi, dlaczego nic z nią nie robimy?

Ewa Dąbrowska: Odpowiedź jest prosta – często uznajemy otyłość za coś normalnego. Przypominam sobie przypadek otyłego pacjenta, który w przebiegu cukrzycy miał zagrażający życiu stan zapalny, mianowicie doszło do rozsiewu w kościach gronkowca, który był oporny na wszystkie antybiotyki. Kiedy zastosowałam mu post warzywno-owocowy, został uratowany. A ponieważ pacjent w trakcie kuracji schudł wiele kilogramów, a to nie podobało się jego rodzinie, która w rozmowie ze mną dała mi do zrozumienia, że ich brat zmizerniał, a „tak dobrze wyglądał!” Kiedy usłyszeli, że ma jeszcze dużą otyłość i że powinien schudnąć ok. 30 kg, to nie chcieli tego słuchać. Dopiero po latach, gdy jego siostra (również otyła) przybyła do mnie ze skruchą, że sama ma cukrzycę i że jej już nie pomagają leki, że doszło do licznych powikłań cukrzycowych i dopiero wtedy zrozumiała, że teraz musi zacząć pościć i schudnąć, ponieważ z otyłością wiążą się same nieszczęścia.

Powinniśmy jak najszybciej zadbać o profilaktykę. Na wydziałach medycznych odczuwa się niedobór wykładów z zakresu profilaktyki żywieniowej człowieka. Nie wystarczy, że pacjent usłyszy od swojego lekarza słowa: musi pan schudnąć, przecież on o tym wie, ale nie wie, jak to zrobić. Dlatego też potrzeba edukacji całego społeczeństwa, włącznie z dziećmi, żeby uświadomić jak ważne są nawet krótkie przerwy w żywieniu (posty) i nie mniej jak ważny jest naturalny, nieprzetworzony pokarm, zwłaszcza na bazie roślin, zwłaszcza w przypadku otyłości i innych chorób cywilizacyjnych. Do tego tak ważna jest aktywność ruchowa i skuteczne sposoby radzenia sobie ze stresem. Jeśli nie będzie profilaktyki, to można spodziewać się, że najgorsze jest jeszcze przed nami.

MnZ: Dlaczego uważa Pani, że najgorsze dopiero przed nami?

Ewa Dąbrowska: Żeby zrozumieć problem otyłości musimy spojrzeć na to z perspektywy genetyki – do otyłości usposabia podatność genetyczna, ale też i styl życia. Oba te czynniki są ze sobą powiązane. W czasach prehistorycznych, gdy ludzie jedli tylko to co znaleźli, lub upolowali, to często chodzili spać głodni. Dzięki magazynowaniu energii w postaci tłuszczu mogli przeżyć i przetrwać okresy niedostatku żywności. Ten własny tłuszcz służył im za „pokarm” w czasie głodu.

Dla nas, ludzi żyjących współcześnie, uprzemysłowienie i przetwórstwo żywności są normą. Normalnym zjawiskiem jest fakt, że mamy pełne lodówki, restauracje dowożą na telefon, a w sklepach uginają się półki od towaru. Współczesny człowiek często nie jest w stanie nawet przez chwilę być głodnym. Łącząc to z brakiem edukacji żywieniowej okazuje się, jemy za dużo i za często, nie zwracając również uwagi na to jemy. Kampanie reklamowe sprawiają, że sięgamy po szkodliwą przetworzoną żywność pełną węglowodanów i tłuszczów, również wysoce szkodliwych tłuszczów trans. Do tego brakuje aktywności fizycznej, ponieważ przez większość dnia mamy siedzącą pracą i nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że stopniowo przybieramy na wadze. Często zaczynamy zwracać uwagę na to co jemy dopiero, gdy zaczynają się problemy zdrowotne. Osoby otyłe szkodzą nie tylko sobie, ale i również swoim dzieciom. Przekazują im nie tylko złe nawyki żywieniowe, ale w organizmach osób otyłych zachodzą niewielkie zmiany genetyczne zwane polimorfizmami, które przekazują potomstwu. Predysponują one do zachorowań na otyłość, czy też cukrzycę typu 2. Podawanie dzieciom słodyczy i przetworzonej żywności nie tylko uczy je złych nawyków, ale również ma katastrofalny wpływ na ich rozwój i zdrowie w dorosłym życiu. Nadmiar tłuszczów i węglowodanów w diecie dzieci może prowadzić do zaburzeń żywienia, zmian hormonalnych, takich jak zaburzenie gospodarki insulinowej i dysregulacja hormonów odpowiedzialnych za masę ciała, zaburzeń zachowania, cechujących się nadaktywnością oraz problemami z koncentracją i snem. Może też być przyczyną otyłości, cukrzycy i wielu innych chorób w dorosłym życiu. W takich realiach można się spodziewać, że osób otyłych i w tym dzieci, będzie z roku na rok przybywać.

MnZ: W jaki sposób możemy leczyć otyłość?

Ewa Dąbrowska: Jest to proces, który wymaga zaangażowania i samodyscypliny. Po pierwsze musimy zadbać o zmianę nawyków żywieniowych. Ograniczyć spożycie fast food i wszelkiego rodzaju pokarmów przemysłowo przetworzonych, na korzyść pokarmów naturalnych, zwiększyć spożycie warzyw, najlepiej surowych i owoców, orzechów, roślin strączkowych i pokarmów pełnoziarnistych. Powinniśmy również zadbać o regularną aktywność fizyczną. Ćwiczenia powinny być dostosowane do możliwości i sprawności, ale nawet codzienny 15- minutowy spacer może mieć zbawienny wpływ na nasze organizmy.

Szczególnie polecam zastosowanie postu warzywno-owocowego, który opiera się na spożywaniu wyłącznie warzyw i owoców, w większości w postaci surowej, ale również z dodatkiem gotowanych. Efektem będzie nie tylko redukcja masy ciała, ale również uruchomienie procesów samoleczenia, zwanych autofagią.

 Autofagia to proces oczyszczania komórek z wszelkiego rodzaju złogów, kiedy to organizm wykorzystuje chore i zniszczone struktury pod budowę nowych, zdrowych komórek w procesie recyklingu, który wiąże się z procesami regeneracji. Jest to zjawisko, za które Japończyk prof. Yoshinori Ohsumi otrzymał w 2016 roku nagrodę Nobla. W czasie postu organizm naprawia również materiał genetyczny, co może tłumaczyć uzdrowienia, niekiedy spektakularne, jakie nie raz obserwowaliśmy.

 Czas trwania takiego oczyszczająco – regenerującego postu może trwać różnie długo, od nawet jednego dnia w tygodniu, do 2-6 tygodni, w zależności od rodzaju naszych chorób. Ze względu na to, że nie wiemy jak nasz organizm zareaguje na tak radykalne zmiany odżywiania, dlatego warto być pod opieką osób doświadczonych. Dlatego zachęcam, aby przynajmniej za pierwszym razem przyjechać do jednego z wyspecjalizowanych w diecie warzywno-owocowej ośrodków wczasów zdrowotnych, aby w łączności z innymi osobami, a więc w grupie i pod nadzorem lekarskim przeprowadzić taką kurację. Sądzę, że takiej decyzji nikt nie będzie żałować, ponieważ na efekty nie trzeba długo czekać. Praktyka postów ma również wymiar duchowy, gdyż wiąże się z wyrzeczeniem, a wiadomo jest, że w zdrowym ciele zdrowy duch i niech tak zawsze będzie.